Od jakiegoś czasu sporo w przestrzeni publicznej mówi się o lekcjach religii. Pojawiają się bardzo różne głosy w tym zakresie. Niektórzy podejmują temat miejsca lekcji religii, liczby godzin, umiejscowienia jej w planie, inni oceniania, jeszcze inni zadają sobie pytanie, czy nauczyciel religii to w ogóle nauczyciel. Po co w ogóle lekcja religii w szkole? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w poniższym artykule.
Dział: Temat numeru
Współczesny świat nabrał niesamowitego pędu, człowiek ciągle spieszy z różnymi obowiązkami, a hasło „nie mam czasu” weszło w ludzką krew bardzo mocno. Wysiłki prowadzone podczas katechezy szkolnej mają za zadanie przybliżyć człowieka do Boga przez podawanie różnych treści oraz materiałów, tłumaczenie Pisma Świętego, wpajanie zasad i wartości moralnych oraz wszelkie działania związane z przekazaniem istotnych treści wiary katolickiej. Problemem staje się fakt niskiej frekwencji w kościele podczas niedzielnych Eucharystii, traktowanie kościoła jako „firmy handlowo-usługowej”, w której „klient” musi otrzymać „sakrament”, często nie mając pojęcia, po co mu w ogóle sakramenty.
Bogobojny to ktoś, kto doświadcza, że Bóg jest jego najlepszym przyjacielem, który go rozumie, kocha i uczy kochać. Być dojrzale religijnym to być serdecznie zaprzyjaźnionym z Bogiem i trwać w Jego miłości. Człowiek bogobojny ufa Bogu w każdej sytuacji. Taki człowiek najbardziej lęka się tego, by przez swoją słabość czy grzeszność nie oddalić się od Boga.
Najbardziej dojrzały jest ten człowiek, który staje się kimś coraz bardziej podobnym do Boga. Nikt z nas nie został bowiem stworzony na swoje własne podobieństwo czy na podobieństwo innych ludzi, lecz na podobieństwo Stwórcy. Dobrze zrozumiał to św. Paweł, gdy napisał: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Świętość to wchodzenie na drogę rozwoju bez końca, gdyż w żadnej fazie życia nie jesteśmy aż tak bardzo podobni do Boga, żebyśmy nie mogli stawać się jeszcze bardziej do Niego podobnymi w miłości, mądrości, wolności i radości dzieci Bożych.
Katecheci powinni ukazywać młodzieży wyjątkowość sakramentalnego małżeństwa oraz kryteria szczęścia w rodzinie. Powinni też wyjaśniać, jakie są przyczyny i przejawy kryzysu w rodzinie oraz w jaki sposób krzywdzone osoby mają prawo się bronić.
W zamyśle Boga każde małżeństwo to wyjątkowa forma miłości, jaka może zaistnieć między mężczyzną a kobietą. Do tak wyjątkowej miłości nikt nie dorasta w sposób spontaniczny i bez pracy nad własnym charakterem.
Kompetentny katecheta to nauczyciel wiary, a jednocześnie to świadek Boga. Dobrym nauczycielem jest wtedy, gdy w pogłębiony sposób rozumie chrześcijaństwo i jego wyjątkowość na tle innych religii. Czytelnym świadkiem Boga jest wtedy, gdy dojrzale kocha.
Święta Bożego Narodzenia są ważne dla większości polskich rodzin. Mają one wyjątkowy urok i wiążą się z silnym emocjonalnym wzruszeniem, związanym z klimatem wieczerzy wigilijnej, z pasterką, z adoracją Bożego Dziecięcia w żłóbku. To, jakie owoce przyniesie Boże Narodzenie, nie zależy jednak ani od wysprzątania domu, ani od świątecznych potraw czy prezentów, lecz od przygotowania serca na spotkanie z Bogiem, który staje się człowiekiem.
Bóg pragnie, żebyśmy żyli w doczesności długo i żeby się nam tutaj dobrze powodziło. Jezus chce dzielić się z nami swoją radością i pragnie, żeby ta Jego radość w nas była pełna (por. J 15,11). To, co bolesne, pojawia się wtedy, gdy ktoś z ludzi nie słucha Boga. Bóg nie zsyła nam wojen ani innych cierpień. Przeciwnie, Stwórca cierpi z tymi, którzy cierpią i czyni wszystko, żeby ich cierpienie jak najszybciej się skończyło.
Wielu chrześcijan myśli, że skoro Bóg ustrzegł Maryję od grzechu pierworodnego, to ona dzięki temu miała łatwe, wygodne życie, wolne od prób, trudności i cierpienia. W rzeczywistości Maryja musiała konfrontować się z ludźmi grzesznymi, którzy zadali jej wiele cierpienia i zabili jej świętego Syna. Jest matką, która zawsze nas kocha i która we wszystkim nas rozumie. Także wtedy, gdy ktoś nas boleśnie krzywdzi albo gdy my w naszej słabości krzywdzimy samych siebie.