Każdy z nas miewa wyrzuty sumienia. Dręczą i świdrują gdzieś wewnątrz nas, wpędzając w coraz większe poczucie winy. Często cechują nas dwie postawy: celnika z historii biblijnej, który wstydzi się spojrzeć na Pana i faryzeusza, który zuchwale i bez skrupułów stoi przed obliczem miłosiernego Ojca. Jakie jest Twoje sumienie? Wąskie jak leśna ścieżka czy szerokie jak autostrada?
Autor: Jakub Szelka
o. SJ
Katecheta w 2 Liceum Ogólnokształcącym im. A. Mickiewicza w Gdyni, duszpasterz młodzieży. Absolwent PWTW Collegium Bobolanum w Warszawie, autor blogów: „Młodzi są...”: https://
mlodzi.blog.deon.pl/ oraz „(Nie)zwyczajna katecheza”: http://katechezanatana.pl/kategorie/blog/nie-zwyczajna-katecheza/. Jego hobby to literatura oraz góry i długie wędrówki. Obecnie mieszka i pracuje w Gdyni.
Śmiało można powiedzieć, że obecne, bardzo kryzysowe czasy negatywnie odbijają się nie tylko na sytuacji katechezy w szkołach, ale również na kondycji nas, katechetów. Co chwilę słyszymy o tym, że młodzież masowo wypisuje się z religii. Do tego dochodzą bardzo poważne sprawy i oskarżenia ludzi Kościoła dotyczące pedofilii i związanych z nią spraw sądowych, które niestety ciągną się latami.
Jako katecheci powinniśmy się za swoich uczniów często modlić. Za nich i w ich konkretnych intencjach. Jednak samo zapewnienie o modlitwie nie wystarczy. Samo powiedzenie: „Nie martw się, pomodlę się za Ciebie”, chociaż jest czymś naprawdę potrzebnym,
to bez modlitwy staje się suchym zdaniem.
Modlitwa każdego katechety wygląda inaczej, ponieważ każdy z nas ma do niej bardzo osobiste podejście. Chciałbym podzielić się moim własnym doświadczeniem przeżywania czasu modlitwy. Wiem, że sam, będąc w tej kwestii w ciągłej drodze i poznawaniu Pana Boga, mogę już wypowiadać się w tym temacie bardziej osobiście.
Trudno jest studiować teologię bez codziennej modlitwy. Równie trudno jest mówić o Panu Bogu na katechezie bez sięgania do tekstów Pisma Świętego czy napisanych przez wielu wspaniałych ludzi Kościoła.